Fot. GDDKiA

Firmy transportowe najbardziej optymistyczne? Badanie zdziwiło przewoźników

Coraz mniej firm w Polsce obawia się o przyszłą kondycję swojego biznesu, a najmniej przedsiębiorstwa transportowe - wynika z najnowszego Barometru EFL na IV kw. br. Sam Barometr, ilustrujący skłonność firm do rozwoju, wzrósł w III kw. o 2,3 pkt. do 50, 4 pkt.

Ten artykuł przeczytasz w 5 minut

Choć spowolnienie gospodarcze cały czas daje się we znaki polskim przedsiębiorstwom, widać wyraźniej sygnały sugerujące, iż dołek mamy już za sobą. Z najnowszej ankiety EFL wynika np. iż odsetek firm, które obawiają się, że kondycja ich biznesu pogorszy się przez inflację jest znacznie niższy, niż w poprzednich okresach. Dziś takie obawy wyraża 44 proc. firm. Kwartał wcześniej była to połowa, a pół roku temu aż 58 proc.

Co ciekawe, to właśnie przedsiębiorstwa transportowe najmniej ze wszystkich obawiają się o przyszłość – ledwie 29 proc. Jeszcze w poprzednim kwartale było to aż 47 proc.

Mniej niż uprzednio o przyszłość boi się także sektor budownictwa (38 proc., spadek o 3 pkt. proc.) i usług (42 proc., o 10 pkt. proc. mniej).

W dalszej części tekstu przeczytasz:

  • które sektory najbardziej obawiają się wpływu inflacji
  • dlaczego przewoźnicy dość sceptycznie podchodzą do wyników ankiety
  • jakie są główne bolączki polskiego sektora transportowego

Wśród spółek przemysłowych 41 proc. liczy się z negatywnymi skutkami inflacji w kolejnym kwartale. Jest to taki sam odsetek, jak w poprzedniej ankiecie.

Najbardziej wpływu inflacji nad swoją działalność boją się sektor HoReCa (aż 62 proc. wskazań) i spółki handlowe (51 proc.). Z tym, że o ile w przypadku tych drugich odsetek spadł o 8 pkt. proc., to HoReCa była jedynym segmentem, gdzie więcej firm obawia się o swój biznes, niż kwartał wcześniej.

Ostrożny optymizm

Choć mniej firm obawia się negatywnego wpływu inflacji, to nie oznacza to wcale, iż przedsiębiorcy tryskają hurraoptymizmem. Oczekują raczej stagnacji niż radykalnego odbicia – tej pierwszej spodziewa się aż 47 proc. z nich, o ok. 10 pkt. proc. więcej niż w poprzednim kwartale.

Nastrój zależy również wyraźnie od rozmiaru firmy. O ile 49 proc. mikroprzedsiębiorstw i 48 proc. małych firm nadal boi się negatywnych skutków inflacji, jato podobne odczucia ma już wyraźnie mniej, bo 28 proc. średnich przedsiębiorstw.

Jak tłumaczy Wojciech Przybył, członek zarządu EFL, o ile rok temu inflacja wynosiła około 17 proc., a stopy procentowe 7 proc., tak w październiku br. było to odpowiednio 6,5 proc. i poniżej 6 proc.

„Niższe wartości obu wskaźników z pewnością wpływają pozytywnie na opinie przedsiębiorców dotyczące ich przyszłości i kondycji biznesu” – tłumaczy Wojciech Przybył.

Tym niemniej nadal pozostaje wiele wyzwań, z którymi borykać się będą polscy przedsiębiorcy.

„(…)W przyszłym roku będziemy mieć do czynienia z aż dwukrotną podwyżką wynagrodzenia minimalnego, przez wciąż jednak utrzymujące się wysokie ceny, po czynniki zewnętrzne, takie jak tocząca się wciąż wojna w Ukrainie czy na Bliskim Wschodzie” – dodaje Wojciech Przybył.

Jedno ale…duże ale

Optymistyczne odczyty, zanotowane wśród firm przewozowych, nie wszystkich jednak przekonują. Maciej Wroński, prezes organizacji Transport i Logistyka Polska (TLP) podkreśla, iż we wrześniu, gdy przeprowadzano badanie, firmy transportowe miały powody do optymizmu, mowa chociażby o sygnałach wskazujących na poprawę sytuacji gospodarczej w Europie w 2024 roku.

„Sądzę, że gdyby takie badanie przeprowadzić dziś, moglibyśmy mieć diametralnie różne nastroje” – twierdzi Maciej Wroński.

Już za kilka dni wejdzie bowiem w życie podwyżka myta (o ponad 80 proc.)w Niemczech.

„To naprawdę duże kwoty. Jeśli ceny za przewóz nie pójdą ostro w górę, to żadne przedsiębiorstwo nie będzie w stanie utrzymać marży, a wiele będzie musiało dopłacać” – twierdzi Wroński.

Dodaje, iż szczególnie obawia się wpływu podwyżki na kondycję przedsiębiorstw należących do sektora MSP, które nie zaniżają kosztów działając niezgodnie z unijnym i polskim prawem. Czyli tych, które i tak stosunkowo z największymi obawami patrzyły w przyszłość.

Dodatkowo Maciej Wroński dodaje, iż niemiecka podwyżka to tylko preludium do wzrostu cen w kolejnych krajach, jako że wszystkie państwa unijne zobowiązane są do wprowadzenia zmian w strukturze opłat drogowych, uwzględniających w większym stopniu tzw. zewnętrzne koszty transportu, w tym kwestie ekologiczne i klimatyczne.

“Przewoźnicy, ale także ich klienci, muszą się liczyć z tym, że wszędzie czekają nas wzrosty kosztów” – dodaje prezes TLP. A wszystko to dzieje się nie podczas hossy lecz przy nadal przytłumionym popycie.

Jan Buczek, prezes Zrzeszenia Międzynarodowych Przewoźników Drogowych (ZMPD), także nie uważa, by nastroje wśród firm transportowych się poprawiały.

“Są fatalne, dawno takich nie było, dominuje frustracja” – przekonuje Buczek.

Dodaje, iż przewoźników frustruje m.in. nieuczciwa konkurencja ze strony przewoźników ukraińskich, którym właśnie o kolejny rok Komisja Europejska zezwoliła na swobodny dostęp do unijnych rynków. Przypomnijmy, że konieczność posiadania zezwoleń i ograniczenia w dostępie do polskiego rynku zniesiono po agresji Rosji na Ukrainę.

“Ukraińscy przewoźnicy oferują stawki poniżej naszych kosztów” – zauważa Buczek, odnosząc się do trwających protestów polskich przewoźników, blokujących przejść granicznych z Ukrainą.

Tagi