Ukraina pustoszeje. Przewoźnicy i kierowcy masowo emigrują do Polski i zakładają własne firmy transportowe

Ten artykuł przeczytasz w 6 minut

Poprawa stosunków Ukrainy i Unii Europejskiej, w tym także wprowadzenie systemu bezwizowego, spowodowało, że coraz więcej Ukraińców decyduje się na pracę za granicą i otwiera firmy w strefie Schengen. Skala tego zjawiska urosła tak bardzo, że ukraiński sektor transportowy już odczuwa skutki odpływu pracowników. Czy Polacy wkrótce odczują obecność nowych konkurentów na rynku?

Do Polski emigrują wszyscy przedstawiciele sektora: kierowcy, przewoźnicy, managerowie transportu, mechanicy. W przypadku pracowników powód jest oczywisty – średnia płaca w Polsce w 2018 r. wynosiła 3419 zł netto, czyli około 790 euro, tymczasem na Ukrainie – 210 euro. Zgodnie z danymi Międzynarodowej Organizacja ds. Migracji, tylko w 2015 r. Ukraina utraciła 12 proc. swojej siły roboczej. ONZ szacuje, że w 2050 r. liczba mieszkańców Ukrainy zmniejszy się z 44,2 mln do 36,4 mln, czego głównym powodem jest właśnie migracja zarobkowa.

– Migracja zarobkowa to jeden z głównych problemów Ukrainy. Może to stanowić poważne zagrożenie zarówno dla wzrostu gospodarczego, jak i stabilności cen w najbliższych latach – powiedział Dmitrij Salogub, wiceprezes Banku Narodowego Ukrainy.

Przeciętne wynagrodzenie w Polsce i na Ukrainie
Branża Ukraina (PLN) Polska (PLN) Różnica
Budownictwo 976 4747,27 387 proc.
Hotelarstwo i gastronomia 784 3557,15 354 proc.
Przemysł 1181 4664,39 295 proc.
Handel 1248 4600,15 269 proc.
Transport 1286 4166,10 224 proc.

Źródło: Personnel Service

Emigracja kierowców z Ukrainy i Białorusi do Polski i innych krajów UE postępuje nieustannie od kilku lat. Lokalni przedsiębiorcy już odczuwają braki kadr i z niepokojem liczą straty.

– Z pracy w Polsce jestem bardzo zadowolony. Pracuję tu już kilka lat. Pracodawcy są uczciwi, warunki są dobre. Drogi są tu lepsze, poziom bezpieczeństwa bez porównania wyższy. Zastanawiam się nad ściągnięciem tu rodziny i zamieszkaniem w Polsce na stałe – twierdzi kierowca ciężarówki Michaił w wywiadzie dla Trans.INFO.

– Na Ukrainie brak kierowców ciężarówek już jest dotkliwy. Wszyscy wyjechali do pracy do Polski, gdzie warunki pracy są dużo lepsze. W kraju brakuje frachtów. Odnotowujemy straty, przez co nie mamy za co płacić pracownikom. Jestem drobnym przewoźnikiem. W tej chwili trzy moje ciężarówki stoją puste na parkingu, bo nie ma komu jeździć – mówi Jewgienij Balak, przewoźnik z Ukrainy. – Jeżdżę sam i mój ostatni kierowca.

Migracja pracodawców

Ukraińscy przedsiębiorcy, szczególnie ci z sektora małych i średnich firm, idą w ślady kierowców. Po utracie rentowności i ze strachu przed bankructwem przewoźnicy drogowi przenoszą się do Polski i tu otwierają działalność, zorientowaną na transport międzynarodowy.

– Wśród ukraińskich przewoźników narasta niebywałe podniecenie. Masowo wyjeżdżają do Europy i tam zakładają firmy. Z jakiego powodu? Ponieważ tak jest wygodniej. I praktycznie nie ma tam żadnych trudności z otworzeniem firmy – mówi Dmitrij Leuszkin, dyrektor grupy Prime.

Większość ukraińskich przewoźników, którzy decydują się na wyjazd za granicę, rejestruje swoje firmy w Polsce. Następnie kupują za bezcen używane ciężarówki, które wysyłają na Ukrainę. Tam po bardzo niskich kosztach zestawy są myte, remontowane, odnawiane i później, prawie jak nowe, wracają do Polski. Kierowców zatrudniają również z Ukrainy. Dlaczego? Po pierwsze, chętnych na wyjazd do pracy w Unii jest bardzo dużo, wystarczy tylko ogłosić nabór. Po drugie – siła robocza na Ukrainie jest bardzo tania.

width="560" height="315" frameborder="0" allowfullscreen="allowfullscreen">

– W taki sposób tworzy się bardzo ciekawy model biznesowy firmy. Ukraińcy w Polsce otwierają firmy i zatrudniają naszych ludzi. Wysyłają ciężarówki na Ukrainę i tu kupują tanie paliwo. Jest ono o wiele tańsze, niż w UE. Następnie przewoźnik podejmuje się niedużego zlecenia przewozu na trasie Ukraina-Polska. Po jego zrealizowaniu pozostaje ci sporo taniego paliwa. Teraz podejmujesz się zleceń na trasach w UE, oczywiście, już po europejskich stawkach – twierdzi Dmitrij Leuszkin.

Po wprowadzeniu ograniczeń na wwóz paliwa, przewoźnicy, zgodnie z powyższym modelem, wysyłają pojazdy na Białoruś, żeby później większą ilość paliwa można było przewieźć przez Litwę. Tak czy inaczej taki model jak na razie funkcjonuje w dalszym ciągu.

– Ukraińcy zaczęli już na poważnie rywalizować z Polakami, którzy nie mogą z nami konkurować, jeśli chodzi o stawki frachtów – mówi Dmitrij Leuszkin. – Jako ciekawostkę dodam, że na pełnym baku ciągnik może dojechać gdzieś do Berlina. To znaczy może “oblecieć” terytorium o promieniu około 800 kilometrów od ukraińskiej granicy. Kiedy paliwo się kończy, całą operację powtarza się od nowa – wyjaśnia.

Rzecz jasna, o dłuższych trasach – w głąb Niemiec, do Francji, Holandii czy Hiszpanii – nie może być i mowy. Jednak te bliższe trasy i tak są bardzo atrakcyjne.

– To perspektywistyczne kierunki, które będą się rozwijać w dalszym ciągu. Inne trasy, jak na przykład wewnątrz Ukrainy czy do Rosji, są mało rentowne lub wręcz nieaktualne (np. embargo Rosji na ukraińskie towary – przyp. red.) – konstatuje Dmitrij Leuszkin.

Według różnych szacunków, obecnie w Polsce pracuje około miliona obywateli Ukrainy, którzy wspierają wytwarzanie polskiego PKB przez robienie zakupów, korzystanie z usług i zakładanie działalności na terenie naszego kraju.

– W ciągu kilku lat, pracownicy z Ukrainy stali się bardzo ważnym czynnikiem rozwoju polskiej gospodarki. Jeszcze w 2010 roku wydano zaledwie 180 tys. oświadczeń o zamiarze powierzenia pracy Ukraińcom, podczas gdy w 2017 roku już ponad 1,7 mln. To oznacza wzrost o prawie 800 proc.! – twierdzi na łamach raportu „Barometr Imigracji Zarobkowej” Vasiliy Voskoboynik, prezes Ukraińskiego Stowarzyszenia Międzynarodowego Zatrudnienia.

Fot. Trans.INFO

Tagi