Historia transportu – odc. 24. Z demobilu do cywila, czyli jak się rodziła branża autobusowa

Ten artykuł przeczytasz w 4 minuty

Gdy wojna dobiegła końca, wojsko stopniowo pozbywało się żołnierzy. Dla kierowców, był to początek cywilnej kariery. W Wielkiej Brytanii The War Motors Association zajmowała się sprzedażą ciężarowych samochodów z demobilu, a byli żołnierze mogli nabywać te pojazdy bez narzutu. Do demobilu wojsko przekazało nawet ambulanse na Fordach T (na zdjęciu powyżej). Ich lekkie podwozia posłużyły do budowy małych autobusów i furgonetek. Te warunki sprawiły, że na rynku pojawiły się całkiem nowe usługi przewozowe.

Aut było sporo, sama brytyjska armia pozbyła się kilkudziesięciu tys. ciężarówek. Byli wojskowi kupowali je i przerabiali na prymitywne autokary. Zazwyczaj skrzynię zastępowali nieco bardziej wymyślnym nadwoziem. Tak w Wielkiej Brytani rozkwitli przewoźnicy autobusowi i narodziła się cała nowa branża obsługująca turystykę autokarową.

We wszystkich krajach zdemobilizowani żołnierze, jak np. Olivier Tibble, który poszedł do cywila w czerwcu 1919 roku, zakładali własne przedsiębiorstwa. Tibble zrobił to wspólnie z ojcem, kupując ciężarówkę marki Dennis. Po przebudowie otrzymała 26-miejscowe nadwozie i ruszyła w trasę pomiędzy Andover i Newbury. Firma funkcjonowała do późnych lat 60. XX wieku.

Ciężarówki używane przez wojsko już w 1919 roku trafiały na rynek cywilny.

Inni, jak Niemiec – Arndt Wobst, którzy w wojsku nauczyli się prowadzić ciężarówki, chętnie byli zatrudniani przez przewoźników. Przedsiębiorcy wyczuwali, że w transporcie koń odchodzi do lamusa. Wobst wspominał, że firma jego ojca w której pracował, na przełomie 1919 i 1920 roku za 4 konie i 2 wozy otrzymała w wymianie od berlińskiego browaru ciężarówkę Benz.

Taki sam model prowadziłem w czasie wojny, więc miałem pełną wiedzę o obsłudze tego samochodu. Ciężarówka i przyczepa miały gumowe masywy, napęd łańcuchowy, a kierowca siedział z prawej strony. Dźwignia zmiany biegów była na zewnątrz, a słabe oświetlenie zapewniały lampy karbidowe. Ponieważ początkowo tylko ja potrafiłem prowadzić samochód, cały czas jeździłem. Pozostali pracownicy byli pomocnikami kierowcy. Z czasem siadałem za kierownicę tylko w sytuacjach wyjątkowych” – wspominał Wobst.

W kolejnym odcinku Historii transportu w Trans.INFO:

O tym, dlaczego stare ciężarówki woziły zawsze beczkę z olejem

Zobacz poprzednie odcinki:

Tagi