Odsłuchaj ten artykuł
Pomysł ministerstwa doprowadzi do upadku branży? „Na takie podwyżki nas nie stać”
Aż 82 proc. przewoźników w Polsce uważa, że propozycja zmiany systemu wynagrodzenia kierowców, przedstawiona przez Ministerstwo Infrastruktury, jest nie do zaakceptowania. Ponad połowa nie sądzi, by jakiekolwiek zmiany na tej płaszczyźnie były konieczne – tak wynika z 13 regionalnych spotkań konsultacyjnych, przeprowadzonych przez Zrzeszenie Międzynarodowych Przewoźników Drogowych. “Te propozycje nie nadają się do komentowania – związkowcy i władza chcą ustalać płace w prywatnych przedsiębiorstwach. To jest powrót do realnego socjalizmu” – cytuje jednego z przedstawicieli branży ZMPD.
Przewoźnicy są bardzo krytycznie nastawieni do propozycji resortu. 85 proc. z nich stwierdziło, że jest w stanie ocenić, czy zastosowanie nowego systemu rozliczenia płacy kierowcy w ich firmie znacząco podwyższy koszty. Biorąc pod uwagę wczorajsze wystąpienie Jana Buczka, prezesa ZMPD, nie jest to ocena pozytywna.
„Płace już poszły w górę o 20 proc.”
Utrzymanie wynagrodzeń kierowców na dotychczasowych poziomie – według naszych danych średnie wynagrodzenie kształtuje się na poziomie ok. 6 tys. zł netto – spowoduje wzrost kosztów pracodawcy średnio o 22 proc. – alarmuje Buczek w stanowisku do projektu zmian, przesłanym do resortu infrastruktury. – Mając na uwadze, że według informacji przewoźników, rentowność firm transportowych kształtuje się na poziomie ok. 1,5 proc., wzrost kosztów pracy o ponad 20 proc. nie jest przez nich możliwy do poniesienia.
Rzeczywiście, w podobnym tonie wypowiadają się sami przewoźnicy, którzy wzięli udział w spotkaniach konsultacyjnych. Jeden z nich stwierdził: „Płace już poszły w górę o 20 proc., w firmach nie ma pieniędzy na nic, a żadna spedycja nie zamierza dokładać do frachtów ani grosza” – czytamy w prezentacji, przedstawionej przez ZMPD.
Kierowcy zaakceptują 30-procentowe obniżki?
Już teraz wynagrodzenia dla kierowców stanowią nawet ¼ całkowitych kosztów funkcjonowania firm transportowych.
– Wypłata brutto kierowcy to nawet 9 tys. złotych. Przy czym nie jest to precyzyjna informacja, bo przecież wiemy, że w niektórych firmach, niszowych, specjalistycznych, przekracza ona nawet 12 tys. zł – zauważał wczoraj Buczek podczas konferencji prasowej. – Oczywiście wynagrodzenie składa się z różnych elementów, a więc z płacy zasadniczej, która obejmuje około 30 proc., niekiedy trochę więcej, i z wszystkich dodatków, które wynikają z Kodeksu pracy i innych aktów prawnych – zaznaczył.
Jeśli za dodatki, które nie są dziś objęte składkami, trzeba będzie odprowadzać pieniądze m.in. do ZUS-u, wówczas znacznie wzrośnie koszt pracy. ZMPD szacuje, że nawet od tysiąca do 2,6 tys. zł na jednego kierowcę. „Uzależnione jest to od kwoty wynagrodzenia zasadniczego i pozostałych składników do tego wynagrodzenia, a także wysokości ustalonych w firmie należności z tytułu podróży służbowych, tj. diet i ryczałtu za nocleg” – przekonuje.
– Nas na takie podwyżki nie stać. Przy tym nie wierzę, aby kierowcy zaakceptowali 30-procentowe obniżki swoich wynagrodzeń netto, bo takie byłyby konsekwencje nowych reguł – zastrzega Jan Buczek.
„Rząd chce ingerować? Niech poniesie konsekwencje”
– Bez możliwości szukania rekompensaty ze strony naszego państwa jesteśmy, w dużej części, skazani na zagładę – ostrzegał więc Buczek na konferencji. W piśmie do resortu infrastruktury domaga się więc wspomnianej pomocy.
Jeśli rząd chce ingerować w zarobki kierowców, musi ponieść część odpowiedzialności za wprowadzane zmiany, na przykład poprzez zwrot przewoźnikom części akcyzy od paliwa zakupionego na terytorium RP czy też ustanowienia jakichś preferencyjnych warunków opłacania składek ubezpieczeniowych przez pracodawców bądź wprowadzenia innych mechanizmów wsparcia – apeluje.
Zyskają nie tylko kierowcy
ZMPD przekonuje, że ma prawo domagać się podobnych ułatwień zwłaszcza dlatego, że jednym z głównych beneficjentów (obok kierowców, dla których nowy model rozliczania pensji oznaczałby m.in. wyższe świadczenia emerytalne, rentowe i urlopowe) będzie Skarb Państwa. Wzrosną bowiem wpływy do budżetu z tytułu wyższych składek ZUS i podatku dochodowego – zauważa ZMPD.
Na razie jednak zrzeszenie domaga się stanowczo wstrzymania prac nad zmianą systemu wynagradzania kierowców. Uważa bowiem, że najpierw zakończyć się powinny prace nad podobnymi zapisami, prowadzone obecnie w Unii, ponieważ Polska „będzie zmuszona do zaimplementowania tamtych przepisów w swój system prawny”.