Fot. Pixabay/JonKline

Polski przemysł rośnie jak szalony, ale nie wyrabia się ze zleceniami. Jak skorzystać mogą na tym przewoźnicy?

Ten artykuł przeczytasz w 9 minut

Mimo boomu na zamówienia, w kwietniu pogłębiły się negatywne tendencje w polskim przemyśle, o których wspominaliśmy przy okazji analizy wyników marcowych. Niemniej jednak zamówienia eksportowe rosną dynamicznie, co powinno przewoźnikom zapewnić wiele zleceń zagranicznych.

W kwietniu wskaźnik PMI dla polskiego przemysłu spadł nieco z najwyższego poziomu od 38 miesięcy odnotowanego w marcu (54,3) do 53,7 pkt. Wynik ten nadal wskazuje na znaczną poprawę warunków gospodarczych w polskim sektorze wytwórczym. Kwietniowy odczyt był także drugim najwyższym wynikiem odnotowanym od czerwca 2018 r. Dla porównania średnia historyczna dla indeksu (od czerwca 1998 r.) wynosi 50,4 pkt.

Po raz pierwszy od lipca 2018 r. wszystkie subindeksy składające się na główny wskaźnik wpłynęły pozytywnie na jego odczyt. Przypomnijmy, iż indeks PMI dla sektora przemysłowego kalkulowany jest na podstawie pięciu subindeksów: nowych zamówień, produkcji, zatrudnienia, czasu dostaw i zapasów pozycji zakupionych.

Produkcja wzrosła trzeci miesiąc z rzędu. Tempo ekspansji było jednak bardzo słabe, co wynikało z niedoborów surowców na rynku oraz licznych nieobecności pracowników z powodu pandemii COVID-19.

Koszty producentów rosną, ceny również

W związku z dalszymi perypetiami łańcuchów dostaw (spowodowanych blokadą Kanału Sueskiego) wydajność zaopatrzeniowców osiągnęła rekordowo niski poziom, napędzając koszty oraz w konsekwencji ceny wyrobów gotowych.

Około 44 proc. respondentów badania w Polsce zaraportowało większe opóźnienia w dostawach niż w poprzednim miesiącu – donosi IHS Markit. Liczba ta wzrosła od marca oraz przewyższyła wynik odnotowany rok temu w czasie pierwszego lockdownu.

Rosnący popyt na środki produkcji oraz zakłócenia w łańcuchach dostaw przyczyniły się do rekordowego wzrostu cen kosztów produkcji – aż 78 proc. respondentów zanotowało wzrost cen materiałów w stosunku do marca. Naturalnie producenci przenieśli swoje koszty na klientów – co widać po również rekordowych podwyżkach cen wyrobów gotowych.

Indeks PMI dla przemysłu w Polsce

Styczeń Luty Marzec Kwiecień
2020 r. 47,4 48,2 42,4 31,9
2021 r. 51,9 53,4 54,3 53,7

Źródło: IHS Markit

Magazyny są już puste

Powyższe czynniki doprowadziły do rekordowej kumulacji zaległości produkcyjnych – ich poziom był najwyższy od powstania wskaźnika w 2003 r. Producenci, nie będąc w stanie zaspokoić popytu bieżącą produkcją, sięgali po zapasy produktów gotowych, które prawie całkowicie zostały wyprzedane.

Popyt na produkty z polskich fabryk nadal jest wysoki, ale głównie spowodowane jest to zamówieniami z zagranicy. Zapotrzebowanie na rynku krajowym znajdowało się na dość niskim poziomie. W kwietniu nowe zamówienia wzrosły piąty miesiąc z rzędu, a nowe zamówienia eksportowe zwiększyły się w najszybszym tempie od ponad siedmiu lat. To akurat dobra wiadomość dla firm przewozowych jeżdżących za granicę – przy takim poziomie zamówień nie muszą się obawiać o niedobór zleceń w najbliższych miesiącach.

Choć prognozy producentów na najbliższe 12 miesięcy były w kwietniu wciąż pozytywne, optymizm biznesowy spadł do najniższego poziomu od listopada zeszłego roku. Osłabienie nastrojów przede wszystkim spowodowane jest obawami związanymi z funkcjonowaniem łańcuchów dostaw.

Niemcy mają ten sam ból głowy

Jeśli chodzi o niezmiernie ważny z punktu widzenia polskiej gospodarki rynek niemiecki, to producenci borykają się tam z podobnymi problemami jaki ich polscy koledzy. Wskaźnik PMI co prawda minimalnie spadł w porównaniu do marca – do poziomu 66,2 pkt (z 66,6 pkt.) – niemniej jednak nadal był drugim najwyższym odczytem w historii. Subindeksy produkcji, nowych zamówień oraz eksportu także były drugimi najwyższymi od kiedy prowadzone są badania. Tak jak w Polsce, niemieckie firmy skarżą się, iż nie wyrabiają się z realizacją zamówień i muszą sięgać po zapasy, których poziom spadł już 11 miesiąc z rzędu (!!).

Tyle, jeśli chodzi o dobre wieści. W kwietniu znacznie wzrosły zakupy firm. Przedsiębiorstwa, widząc opóźnienia w dostawach surowców i półproduktów, zaczęły składać większe niż dotychczas zamówienia, by zabezpieczyć się na zapas. Mimo tego zapasy środków produkcji wcale nie rosły, gdyż zakupione produkty od razu wykorzystywane było do nadrobienia produkcyjnych zaległości.

Ponadto, o ile w poprzednich miesiącach producenci narzekali na wydłużające się czasy oczekiwania na dostawy i problemy z łańcuchami dostaw tak kwiecień, w następstwie blokady Kanału Sueskiego, przelał czarę goryczy. W wyniku zatkania egipskiej drogi morskiej doszło do zatorów w europejskich portach spowodowanych nagłym zawinięciem do nich dodatkowych jednostek. Co więcej, zatory te znacznie opóźniły powrót pustych kontenerów do Azji (skąd europejski przemysł czerpie masę środków produkcji) przez co opóźnieniu uległy kolejne transporty ładunków. Nie mówiąc już o tym, że wszystkie asy znalazły się w ręku armatorów mogących dalej windować stawki walczącym o kontenery i miejsce na statkach importerom.

Indeks PMI dla przemysłu w Niemczech

Styczeń Luty Marzec Kwiecień
2020 r. 45,3 48 45,4 34,5
2021 r. 57,1 60,7 66,6 66,2

Źródło: IHS Markit

Niemieccy producenci są jednak dość optymistycznie nastawieni co do przyszłości. Kwietniowe badanie wykazało rekordowy poziom optymizmu odnośnie sytuacji w najbliższych 12 miesiącach.
Podobny problem zauważa w swojej analizie Instytut Ifo. Podkreśla, iż w sektorze przemysłowym klimat biznesowy znajduje się na najwyższym od maja 2018 r. poziomie. Znaczny wzrost zanotowano w wykorzystaniu mocy produkcyjnych (z 81,9 proc. do 86,2 proc.).

Niestety, badania Instytutu jest mniej optymistyczne odnośnie przyszłości niż to przedstawione przez IHS Markit. Niewiele mniej niż połowa badanych firm (45 proc.) zaraportowała problemy z dostawami półproduktów i środków produkcji – najwyższy poziom od 1991 r. (!).

Jeśli chodzi o ogólną sytuację gospodarczą w Niemczech, wskaźnik Ifo wzrósł minimalnie w kwietniu do 96,8 pkt. (z 96,6 pkt.). Klimat biznesowy u naszych zachodnich sąsiadów napędzany jest głównie przez przemysł i logistykę. Handel, budownictwo i sektor usług pozostawiają wiele do życzenia. Chociaż sektor handlu powoli zbliża się do neutralnego punktu zero po kilku miesiącach poniżej kreski.

Niepokojącym sygnałem może być jednak to, iż indeks dotyczący oczekiwań odnośnie przyszłego klimatu biznesowego po pięciu miesiącach wzrostu, zaliczył w kwietniu spadek. Osiągnął poziom 99,5 pkt. w porównaniu do marcowego 100,3 pkt.

Strefa euro rekordowa

Warto też przyjrzeć się wynikom strefy euro jako, że gros partnerów handlowych Polski to państwa ze wspólną walutą. Przemysł strefy euro zaś bił kolejne rekordy. Wskaźnik PMI wzrósł o 0,4 pkt do 62,9 pkt. osiągając najwyższy odczyt w historii. Był to już 10 miesiąc z rzędu, gdy znajduje się on na poziomie powyżej 50 pkt. oznaczających wzrost gospodarczy.

Za dobrym wynikiem strefy euro stoi głównie gospodarka niemiecka, która wywindowała ten wynik. Najwyższym indeksem PMI pochwalić się zaś mogła Holandia, z rekordowymi 67,2 pkt. Najwyższe odczyty w historii zanotowały także Austria (64,7 pkt.) i Włochy (60,7 pkt).

Ogólnie sytuacja przemysłu w strefie euro nie odbiega od tej opisanej w przypadku Polski i Niemiec. Mamy więc do czynienia z rozkręconą produkcją nienadążająca za wysokim poziomem zamówień a dodatkowo borykająca się z malejącymi zapasami i opóźnieniami w dostawach coraz droższych środków produkcji. Warto też dodać, iż spadek zapasów był najwyższy od grudnia 2009 r. Firmy nie nadążają z realizacją zamówień o czym świadczy fakt, iż już 9 miesiąc z rzędu występują u nich opóźnienia w realizacji dostaw.

Niemniej jednak przedsiębiorcy unijni przekonani są, iż będą w stanie podołać zadaniu. Poziom ich optymizmu znalazł się w kwietniu na najwyższym poziomie od początku pomiaru.

Czy Polska będzie remedium na problemy z dostawami?

Z punktu widzenia Polski ten nadal wysoki poziom aktywności produkcyjnej w Niemczech i strefie euro to dobry znak biorąc pod uwagę pozycję polskich przewoźników na rynku europejskim oraz udział naszych producentów w europejskich łańcuchach dostaw. Wydaje się jednak, iż wobec narastającego problemu z zaopatrzeniem fabryk w środki produkcji i surowce, otwiera się duża szansa dla polskich firm, żeby zastąpić odległych azjatyckich dostawców. Oczywiście tego typu zmiany nie dzieją się z dnia na dzień, ale wiele zachodnich firm coraz częściej wskazuje na konieczność skracania łańcuchów dostaw i przenoszenie produkcji lub szukaniu kooperantów bliżej. W przypadku przemysłu niemieckiego Polska wydaje się naturalnym rozwiązaniem. Byłoby to niewątpliwie z korzyścią także dla polskich przewoźników.

Ruch ciężarowy odzwierciedla aktywność gospodarczą

Na razie, według danych GDDKiA, natężenie ruchu ciężarowego wskazuje na wysoki poziom aktywności gospodarczej w Polsce. W kwietniu średni ruch na dobę wyniósł 4529 pojazdy. Był to wzrost aż o 27 proc. rok do roku, ale trzeba wziąć poprawkę na skalę lockdownu na wiosnę 2020 r. W stosunku do kwietnia 2019 r. ruch nadal był wyraźnie wyższy – o 8 proc. Niepokoić może natomiast fakt, że w kwietniu br. ruch ciężarowy na polskich drogach był niższy niż w marcu (4792 pojazdy). Wytłumaczyć to można krótszym miesiącem, ale też tym, że w kwietniu wypadły Święta Wielkiej Nocy.

Średni dobowy ruch ciężarowy (liczba pojazdów na dobę)

Styczeń Luty Marzec Kwiecień
2020 r. 3779 4267 4312 3572
2021 r. 3973 4449 4792 4529

Źródło: GDDKiA

Fot. Pixabay/JonKline

Tagi