Fot. Bartosz Wawryszuk

Przemysł w Polsce wchodzi na wysokie obroty. Produkcja jest tak duża, że wydłużają się dostawy

Ten artykuł przeczytasz w 8 minut

Kolejny miesiąc wzrostu indeksu PMI w Polsce. Jest tak dobrze, że producenci jednak nie dają rady. Indeks PMI dla polskiego przemysłu ponownie wzrósł w marcu. Bardzo optymistyczne sygnały docierają też zza zachodniej granicy. Polskie zakłady mają jednak problem, by sprostać rosnącym zamówieniom.

W marcu PMI polskiego przemysłu wzrósł do 54,3 pkt. z lutowego poziomu 53,4. To najbardziej znaczącą poprawa kondycji polskiego sektora wytwórczego od początku 2018 r. Wskaźnik wzrósł już czwarty miesiąc z rzędu. Ostatnim razem taka passa miała miejsce w 2013 r.

Indeks PMI dla przemysłu w Polsce

Styczeń Luty Marzec
2020 r. 47,4 48,2 42,4
2021 r. 51,9 53,4 54,3

Źródło: IHS Markit

Przypomnijmy, iż indeks PMI dla sektora przemysłowego kalkulowany jest na podstawie pięciu subindeksów: nowych zamówień, produkcji, zatrudnienia, czasu dostaw i zapasów pozycji zakupionych. Wzrost w najnowszym odczycie zaliczyły cztery z pięciu subindeksów. Jedynie zapasy pozycji zakupionych znajdowały się na niższym niż w lutym poziomie. Największy wzrost zaliczył zaś indeks czasu dostaw.

W marcu liczba nowych zamówień otrzymanych przez polskich producentów zwiększyła się czwarty miesiąc z rzędu. Ponadto tempo ekspansji było najszybsze od lipca 2020 r. (w czasie boomu popytowego po pierwszej fali COVID-19). Popyt na produkowane w Polsce towary pochodził głównie z zagranicy. Eksport bowiem wzrósł w najszybszym tempie od października 2013 r.
Respondenci przyczynę pozytywnego trendu dostrzegali w poprawie warunków na rynkach europejskich, szczególnie w Niemczech.

Tak dobrze, że aż… źle

Mimo dużej liczby zamówień i dużego popytu na produkty z polskich fabryk w pozytywnych wiadomościach znajdujemy też niestety łyżkę dziegciu. Moce przerobowe w polskich fabrykach w marcu były ograniczone – wzrost zaległości produkcyjnych był najsilniejszy od stycznia 2007 r. Zaległości te zwiększyły się, mimo że tempo wzrostu produkcji było najszybsze od ośmiu miesięcy.

Według respondentów uczestniczących w badaniu, opóźnienia w realizacji zamówień wynikały z dynamicznego tempa poprawy popytu, ograniczonej dostępności surowców na rynku oraz niedoborów pracowników. Ten ostatni czynnik jest mocno niepokojący bo problem jest zauważalny mimo że wzrost zatrudnienia był najszybszy od czerwca 2018 r. Biorąc pod uwagę niskie bezrobocie w Polsce i niskie rezerwy demograficzne, problem ten nie zniknie w najbliższym czasie.

W efekcie czas dostawy produktów z polskich zakładów wydłużyły się w najbardziej (w ujęciu miesiąc do miesiąca) od rozpoczęcia badań w czerwcu 1998 roku (!!!). Rosnące zaległości zaś sprawiły, iż producenci coraz częściej sięgali po zapasy. W efekcie ich poziom spadł w najszybszym tempie od lutego 2018 r.

Braki surowców na rynku (spowodowane opóźnieniami w dostawach), wyższe koszty transportu oraz słabnąca złotówka sprawiły, iż wzrost cen w polskim sektorze wytwórczym znalazł się w marcu na najwyższym poziomie w historii badań. Tempo wzrostu kosztów produkcji przyspieszyło szósty miesiąc z rzędu.

Stały wzrost tempa napływu nowych zamówień oraz nadzieję na zniesienie obostrzeń dzięki szczepionkom na COVID-19 sprawiły, iż przedsiębiorcy optymistycznie zapatrują się na nadchodzące 12 miesięcy. Nastroje były jednak nieco słabsze niż w lutym, zapewne w związku ze wzrostem zachorowań na COVID w Polsce i ogólnie w Europie.

Mocna strefa euro

Sygnały napływające ze strefy euro są bowiem bardzo pozytywne. Indeks PMI dla całej strefy euro osiągnął 62,5 pkt., co stanowiło znaczny wzrost z 57,9 pkt. w lutym. Wskaźniki PMI dla większości krajów osiągnęły ponadprzeciętne wyniki. Niemiecki odczyt na poziomie 66,6 pkt. był najwyższym w historii. Podobnie rzecz miała się z holenderskim marcowym wskaźnikiem. We Włoszech indeks PMI dla przemysłu był na najwyższym poziomie od 21 lat lat, a we Francji od 20 i pół.

Nawet w gospodarkach, które od lat przeżywają trudności odczyty były najlepsze od dawna. Hiszpania zanotowała najlepsze wskaźniki od 2006 r., a Grecja, mimo skromnego wzrostu, od ponad roku.

Niemcy też mają kłopoty bogactwa

Jeśli chodzi o najważniejszy z punktu widzenia Polski rynek niemiecki, to w marcu indeks PMI osiągnął wspomniane 66,6 pkt. (wyraźny wzrost od lutego, gdy wynosił h 60,7 pkt.). Wzrost spowodowany był rekordowymi nowymi zleceniami. Motorem napędowym był zwłaszcza eksport, który osiągnął najwyższy w historii indeksu PMI poziom – głównie dzięki zamówieniom z Azji i Stanów Zjednoczonych.

Indeks PMI dla przemysłu w Niemczech

Styczeń Luty Marzec
2020 r. 45,3 48 45,4
2021 r. 57,1 60,7 66,6

Źródło: IHS Markit

Menadżerowie ankietowani w Niemczech wskazują jednak na dokładnie te same problemy, z którymi borykają się polscy producenci. Za Odrą produkcja jest również na niższym poziomie niż nowe zamówienia, co doprowadza do opóźnień. Spada również ilość zapasów (najszybciej od czerwca 2009 r.), gdyż producenci sięgają do magazynów, by pokryć niedobory produkcji. Po raz pierwszy od dwóch lat wzrosła liczba zatrudnionych w sektorze przemysłowym.

Rosnącym problemem są też opóźnienia w dostawach surowców i składników produkcji ze względu na globalne problemy z łańcuchami dostaw. W marcu aż 76 proc. niemieckich producentów przyznało, iż czas dostaw wydłużył się w stosunku do poprzedniego miesiąca. I był to zdecydowany wzrost od lutowego rekordowego poziomu 64 proc. Przekłada się to na wzrost kosztów produkcji, a w konsekwencji na dynamiczny wzrost cen produktów gotowych.

Niemieccy producenci pozostają jednak bardzo optymistyczni co do najbliższych 12 miesięcy. Warto jednak podkreślić, iż wskaźnik optymizmu znajduje się na niższym poziomie niż w lutym. Wielu producentów zaczyna bowiem obawiać się czy uda się im zaspokoić rosnący popyt.

Dobre perspektywy

Ogólnie poziom produkcji w całej strefie euro i Polsce rośnie, co niewątpliwie jest sygnałem pozytywnym – także dla branży transportowej. Dobrze rokuje to na przyszłość po ustaniu pandemii i zniesieniu lockdownów.

Z drugiej jednak strony, istnieją poważne obawy, iż problemy z łańcuchami dostaw (pogorszone dodatkowo przez niedawną blokadę Kanału Sueskiego) nadal niekorzystnie będą wpływały na koszty firm oraz ceny produktów. Jednak, konieczność sprostania wysokiemu popytowi na produkty przemysłowe wpływać będzie korzystnie na zatrudnienie i poziom bezrobocia w większości krajów europejskich. Nie tylko w strefie euro, ale także w proeksportowo nastawionych gospodarkach środkowo-europejskich, z Polską na czele. A to również dobra oznaka dla firm transportowych, które będą miały dzięki temu zatrudnienie przy dostarczaniu produktów do zamawiających.

Ruch ciężarowy stale rośnie

Zresztą ożywienie gospodarcze i handlowe w Polsce widoczne wyraźnie jest w natężeniu ruchu pojazdów ciężarowych. Według danych GDDKiA, w marcu 2021 r. średni ruch na dobę wyniósł 4792 pojazdy., Stanowiło to wzrost o 11 proc. w stosunku do pandemicznego marca 2020 r., ale i o 12 proc. w porównaniu do marca 2019 r.

Średni dobowy ruch ciężarowy (liczba pojazdów na dobę)

Styczeń Luty Marzec
2020 r. 3779 4267 4312
2021 r. 3973 4449 4792

Źródło: GDDKiA

Widoczny jest także stały wzrost miesiąc do miesiąca. W lutym 2021 r. średni dzienny ruch wyniósł 4449 ciężarówek, a w styczniu br. – 3973. Rosnący ruch może świadczyć o większym popycie na usługi transportowe w postaci zarówno zaopatrywania zakładów przemysłowych w środki produkcji, jak i rozwożenie gotowych produktów do nabywców w Polsce i za granicą.

Fot. Bartosz Wawryszuk

Tagi