TransInfo

Wielka Brytania totalnie nieprzygotowana na prawdziwy Brexit. Punkty graniczne dopiero w budowie

Ten artykuł przeczytasz w 5 minut

Punkty kontrolne w budowie, albo w planach i perspektywa pustych półek w sklepach – tak wygląda Wielka Brytania na cztery miesiące przed wejściem w życie pełnej kontroli celno-granicznej. Rząd brytyjski rozważa poluzowanie wymogów celnych i kontroli sanitarnych produktów rolno-spożywczych importowanych z Unii Europejskiej – informuje „Evening Standard”. Powodem są obawy o puste półki w brytyjskich supermarketach.

Lord David Frost, minister ds. Brexitu, ma w tym tygodniu przedstawić rządowi , plan który, według doniesień medialnych, ma zawierać propozycję ograniczenia kontroli celnych. Według dotychczasowych ustaleń miały one obowiązywać od 1 lipca.

Postanowienia umowy o Brexicie zakładają że, import i eksport z Wielkiej Brytanii nie podlega taryfom celnym ani ograniczeniom ilościowym, niemniej jednak wymagane są dość szczegółowa dokumentacja i certyfikaty sanitarne zwłaszcza w stosunku do produktów rolno-spożywczych.

O ile Unia Europejska wprowadziła kontrole po swojej stronie granicy ze Zjednoczonym Królestwem, tak strona brytyjska opóźniła implementację ceł i kontroli. Część towarów (jak np. produkty rolno-spożywcze) będzie podlegać przepisom celnym od 1 kwietnia, a pełna kontrola celno-graniczne obowiązywać zacznie od 1 lipca.

Problem w tym, że nie będzie gdzie przeprowadzać tych inspekcji, bo odpowiednie specjalistyczne punkty kontroli nie będą gotowe na czas.

Brak punktów kontroli granicznych

To właśnie od 1 lipca funkcjonować ma ponad 30 punktów kontroli granicznej, gdzie przeprowadzana będzie inspekcja importowanych do Wielkiej Brytanii dóbr.

Problem w tym, że punkty graniczne raczej nie będą gotowe na początek lipca – donosi dziennik „The Guardian”. Budowa punktu w porcie w Portsmouth dopiero się rozpoczęła, a punkt w porcie w Dover jest póki co dziurą w ziemi. Samorząd w Portsmouth twierdzi, iż budynek powinien być gotowy koło połowy sierpnia. Kilka dodatkowych tygodni potrzebne będzie by uzyskać wszystkie certyfikaty sanitarne i bezpieczeństwa. Port w Portsmouth jest głównym punktem importu i eksportu zwierząt żywych w Wielkiej Brytanii.

Dodatkowo, budowa planowanych wewnątrz lądu punktów granicznych mających pełnić usługi celne dla portów Fishguard i Pembroke nie została nawet ogłoszona. W Dover czy w Holyhead, gdzie nie ma miejsca na punkty kontroli granicznej, mają one zostać wybudowane w głębi lądu. Porty już wielokrotnie informowały rząd, iż większość z 10 planowanych w głębi kraju punktów nie będzie gotowa na czas.

„Oczywistym jest, że nie wszystkie (punkty kontroli granicznej – przyp. red,) będą gotowe; ile z nich będzie to kwestia dyskusji” – powiedział „Guardianowi” prezes stowarzyszenia brytyjskich portów BPA. „Jesteśmy sfrustrowani faktem, iż rząd nie chce podzielić się z nami swoim planem B.” – dodał.

Nie wszystkie porty mają opóźnienia. Southampton, Plymouth, Hull i Immingham mają zdążyć z budową punktów granicznych na czas.

Obcinane fundusze dla portów

Opóźnienia w budowie punktów celnych wynika z problemów z rządowym finansowaniem inwestycji infrastrukturalnych. Ze względu na mnogość zakwalifikowanych projektów, rządowy Fundusz Infrastruktury Portowej musiał ciąć fundusze przeznaczone dla poszczególnych projektów. W efekcie np. port w Portsmouth otrzymał tylko 17 mln funtów zamiast 32 mln funtów, o które się ubiegał. Z tego powodu port zrezygnował z budowy ośrodka inspekcji żywych zwierząt.

Dodatkowym problemem jest to, że budowa punktów granicznych nie jest taka prosta, jak się wydaje. Choć z zewnątrz przypominają magazyny, ich wyposażenie, mające zapewnić inspekcje zwierząt, roślin i żywności przy zachowaniu surowych wymogów sanitarnych, jest dość kosztowne. Dodatkowo, punkty wyposażone muszą być w obszerne parkingi.

Widmo pustych półek

Brytyjska unia farmerów NFU obawia się, iż dojść może do całkowitego wstrzymania importu zwierząt żywych, bo żaden z portów najprawdopodobniej nie będzie miał odpowiednich punktów do ich inspekcji.

Przedsmakiem tego, co może czekać Wielką Brytanię po wprowadzeniu kontroli na granicy po jej stronie może być dola brytyjskich eksporterów, którzy już teraz sprawdzani są po stronie unijnej. Ian Wright, dyrektor stowarzyszenia firm z sektora żywności i napojów FDF, powiedział ostatnio, iż eksport żywności do UE w styczniu spadł o ok. 50-60 proc. rok do roku. Wright dodał, iż Wielkiej Brytanii może brakować nawet 50 tys. urzędników celnych , co dodatkowo utrudni przepływ dóbr.

Co dalej?

Brytyjczyków nurtuje teraz pytanie – co stanie się, gdy nadejdzie 1 lipca a większość punktów nie będzie ukończona? Można tymczasowo kontynuować obecną praktykę inspekcji importowanych dóbr u odbiorcy docelowego. Jednak na dłuższą metę brak kontroli na granicach stwarza okazję do przemytu i oszustw.

Dodatkowo może dojść wówczas do paradoksalnej sytuacji, iż porty z odpowiednimi punktami kontroli będą poszkodowane, bo spedytorzy i przewoźnicy wybierać będą te porty bez punktów kontroli, by jak najszybciej ładunki dotarły do odbiorców.

Odwrotnie zaś, jeśli transport do Wielkiej Brytanii puszczony zostanie tylko przez porty z odpowiednimi punktami celnymi, to najprawdopodobniej prędko dojdzie do zatorów i kolejek w tych lokalizacjach. I wizja pustych półek stanie się faktem.

Fot. Port of Dover

Tagi