Odsłuchaj ten artykuł
Historia transportu – odc. 104. Początkowo w przewozach chłodniczych Europa nie mogła się równać z Amerykanami
Po wojnie koleje piętnastu europejskich państw miały łącznie 16,5 tys. wagonów do przewozu żywności w temperaturze kontrolowanej. Dla porównania – przewoźnicy w Stanach Zjednoczonych dysponowali 135 tys. W Europie jeden wagon przypadał na 12 tys. mieszkańców, a po drugiej stronie Atlantyku – na 330.
Co gorsza 80 proc. europejskiego parku znajdowało się we Włoszech, Francji i Niemczech, które używały ich do przewozów wewnętrznych. Co piąty wagon był izotermą, zaś reszta była chłodzona lodem. Praktycznie nie istniały wagony z agregatami sprężarkowymi. Do tego w Europie było zaledwie tysiąc ciężarówek z nadwoziami chłodzonymi, niemal w całości należącymi do operatorów duńskich i holenderskich.
Gdy w latach 50. XX wieku rząd brytyjski nakazał przewożenie mrożonej ryby wyłącznie chłodniami, firma jednego z niewielkich przewoźników, Herberta Fletchera, pod koniec lat 50. kupiła pierwszą chłodnię z agregatem sprężarkowym. Taka zabudowa kosztowała 2,5 tys. funtów i ważyła blisko 4 tony.
W powojennej Polsce chłodnie były importowane. Dopiero na początku lat 60. WSK Mielec zbudował na podwoziu 8-tonowej ciężarówki Żubr pierwszą chłodnię sprężarkową. Pojazd powstał pod okiem Jerzego Dębickiego. Agregaty dostarczała francuska firma Termobil. W 1967 roku WSK Mielec rozpoczął produkcję własnego agregatu oraz chłodni na podwoziach 5-tonowych Starów.
W kolejnym odcinku Historii transportu w Trans.INFO:
O tym, jak w Europie powstała organizacja Transfrigoroute