Koleje, mając monopol na transport lądowy, przewoziły towary na wszystkie odległości. Pociągi wyjeżdżające z fabryk trafiały na tzw. górki rozrządowe, gdzie kolejarze rozdzielali je. Z głośnym hukiem uderzających w siebie wagonów formowały się nowe składy, które kierowane były na miejsce docelowe.
U celu, na kolejnej górce rozrządowej, były rozformowane, aby podstawić wybrane wagony na bocznice odbiorców. System był kosztowny, czasochłonny i powodował straty w postaci zniszczonych wstrząsami towarów.
Elisha Lee, wiceprezes kolejowej spółki Pennsylvania System, stwierdził w 1921 roku, że nie obawia się konkurencji ciężarówek.
Najprawdopodobniej będą one funkcjonować na krótkich odległościach i koleje natychmiast na tym skorzystają finansowo, bo nie będą musiały zajmować się niedochodowymi przewozami na bliskie odległości, do których niezbędne są kosztowne w utrzymaniu terminale” – mówił wówczas Lee.
Przykładem był terminal w Cincinnati, który tylko w jednym roku uwolnił do przewozów dalekodystansowych 66 tys. wagonów kolejowych. To pozwoliło wyeliminować 300 tys. operacji rozrządowych, przyspieszyło dostawy o 52 godziny i zmniejszyło nakłady pracy o połowę dzięki uniknięciu przeładunków.
Fot. Ben Brooksbank/Wikipedia
W kolejnym odcinku Historii transportu w Trans.INFO:
O tym, jak został złamany kolejowy monopol