TransInfo

Europejscy związkowcy pokazali prawdziwe intencje. Troska o „uciśnionych” kierowców nie istnieje

Ten artykuł przeczytasz w 4 minuty

Dużym zaskoczeniem dla polskich związkowców reprezentujących kierowców może okazać się ostatnie stanowisko Europejskiej Federacji Pracowników Transportu (ETF) przekazane 19 września przez Cristinę Tilling, sekretarza politycznego tej organizacji. Stanowisko trafiło do członków Parlamentu Europejskiego. Zaproponowano w nim szereg rozwiązań w Pakiecie Mobilności, a w szczególności zaprezentowany został tam pogląd na objęcie delegowaniem wybranych międzynarodowych przewozów drogowych.

Dotychczas przedstawiciele ETF w praktycznie każdej wypowiedzi twierdzili, iż ich zaangażowanie w sprawy Pakietu Mobilności wynika z troski o „wyzyskiwanych” i pracujących w „nieludzkich” warunkach kierowców z państw Europy Środkowej, państw nadbałtyckich i bałkańskich. Czasem zdarzały im się wpadki, jak sprzeciw wobec rozbudowy przydrożnej infrastruktury parkingowej i socjalnej, którą porównali do budowy więzień dla przestępców. Niemniej główna narracja była w miarę spójna.

Dla pracodawców od początku jasnym jednak było, że tak naprawdę propozycje i inicjatywy ETF wymierzone są w miejsca pracy we wspomnianych wcześniej „młodszych” państwach UE, a europejskim związkowcom chodzi o ochronę i budowę miejsc pracy w państwach „starej” Unii. Co sprowadza się do odebrania rynku międzynarodowych przewozów Polsce, Litwie, Węgrom, Rumunii i innym państwom, których przewoźnicy łącznie wykonują dzisiaj ponad 60 proc. wszystkich operacji transportowych.

Obecnie – w przesłanym do Parlamentu stanowisku – prawdziwe intencje europejskich związkowców widać jak na dłoni. Cristina Tilling zarekomendowała bowiem przyjęcie w Pakiecie Mobilności tzw. modelu duńskiego. Sprowadza się on do całkowitego objęcia zasadami delegowania przewozów kabotażowych i tzw. cross trade-u. Wyłączone całkowicie z europejskich przepisów o wysokości płacy i wymiaru urlopu miałyby być z kolei wszystkie przewozy dwustronne. Przypomnijmy, iż cross tradem nazywamy przewozy transgraniczne z załadunkiem i wyładunkiem w państwach trzecich.

ETF opowiada się w rzeczywistości za protekcjonizmem

Tym samym okazało się, że deklarowana wcześniej troska o naszych kierowców nie istnieje, gdy wykonują nawet najdłuższe przewozy międzynarodowe z lub do swojego państwa. Jeżeli jednak spróbują wejść na cudzy rynek w ramach unijnej swobody świadczenia usług, to wtedy ich los stanie się na powrót ważny dla ich europejskiej federacji. No cóż, trochę to mało spójne i zupełnie niekonsekwentne ze związkowego i socjalnego punktu widzenia. Jeżeli jednak spojrzymy na to z gospodarczej perspektywy to okazuje się, że ETF popiera te rozwiązania, które są podyktowane są wąsko rozumianym protekcjonizmem.

Model duński to nie tylko wybiórcze traktowanie jednolitego rynku i oczywisty protekcjonizm. To także naruszenie kolejnej podstawowej zasady Unii Europejskiej, jaką jest swoboda wymiany towarowej. I tak dla przykładu przewozy towarowe pomiędzy państwami o wyższym PKB (i tym samym o wyższych płacach) kosztowałyby znacznie więcej niż wysyłka towarów z bogatego państwa Unii do państwa o niższym stopniu rozwoju gospodarczego. Jest to oczywiste!

W tym całym zgiełku i zamieszaniu związanym z dyskusją o Pakiecie Mobilności okazuje się, że największymi obrońcami Unii Europejskiej oraz zasad, na których została zbudowana, jesteśmy my – biznes transportowo-logistyczny. Nikt nie rozumie lepiej europejskiej gospodarki niż logistycy i przewoźnicy, których usługi zapewniają jej funkcjonowanie. Dlatego też mówimy zdecydowanie: duński model delegowania to dziwaczna, szkodliwa i niczym nie uzasadniona propozycja, która nigdy nie powinna być przedmiotem uczciwej europejskiej dyskusji!

Fot. ETF

Tagi